Warning: mkdir() [function.mkdir]: No such file or directory in /includes/Core/AdoDB/adodb5/adodb.inc.php on line 1735

Warning: mkdir() [function.mkdir]: No such file or directory in /includes/Core/AdoDB/adodb5/adodb.inc.php on line 1735

Warning: mkdir() [function.mkdir]: No such file or directory in /includes/Core/AdoDB/adodb5/adodb.inc.php on line 1735
Europejskie Centrum Solidarności

PRZYMORZE MAŁE

PIKNIK BIAŁORUSKI SĄSIEDZKI
30/06/2017


Społeczność sąsiedzka na Przymorzu Małym spotkała się, aby świętować Noc Kupały. Rolę gospodarzy – dzieląc się obrzędami, śpiewem, literaturą i kulinariami – pełnili Białorusini, którzy w Gdańsku znaleźli nowy dom. Zrozumieć Sierpień po raz pierwszy gościł w tym roku na Przymorzy Małym.

Lato nie rozpieszcza, pada, ponuro, zimno. Deszcz i wiatr zdawały się jednak nie przeszkadzać uczestnikom pikniku.

Niestety w parku na Przymorzu Małym, nad stawem Potoku Oliwskiego, nie można palić ognisk. Dlatego oficjalnie imprezę nazwano Piknikiem Białoruskim Sąsiedzkim, bo jak mogłaby się odbyć Noc Kupały bez ogniska? To słowiańskie święto żywiołów ognia i wody, miłości i płodności oraz słońca i księżyca. Obchodom w najkrótszą noc roku towarzyszą tradycyjnie skoki przez ognisko i tańce wokół niego, mające oczyszczającą moc.

Skoro nie można się ogrzać przy ogniu w ten chłodny, wilgotny wieczór, Marina Szyszkina, która przyjechała z Lidy odwiedzić w Gdańsku córkę Natalię, częstuje gorącą herbatą wzmocnioną białoruskim balsamem. To nie pierwsza wizyta pani Mariny w Polsce. Pod koniec lat 80. występowała z Zespołem Pieśni i Tańca „Lidczanka” w Białymstoku i Bielsku Podlaskim.
Skład balsamu jest równie bogaty jak repertuar „Lidczanki” i znacznie zdrowszy od kolorowych wód ze sklepu, m.in. kwiat lipy, mięta, propolis, imbir i pędy sosnowe. W sumie dwadzieścia dwa ekstrakty ziół i owoców. Od razu czuć, jak balsam rozpala wewnętrzny ogień i oczyszcza organizm. Według tradycji, rankiem w dzień przed Nocą Kupały, kobiety szły na łąkę zbierać kwiaty na wianki i zioła o leczniczej, oczyszczającej i magicznej mocy.

Na pikniku warsztaty z plecenia wianków prowadzi Svieta Pankavec. Choć wydaje się, że białoruskim dziewczynom warsztaty nie są potrzebne i każda wie co ma robić z pękami margaretek. Svieta mieszka w Polsce od dziesięciu lat, pisze doktorat z chemii i pracuje jako wizażystka. Chwilę wcześniej malowała dzieciom buźki.
– W Noc Kupały młode dziewczyny, które szukały męża, puszczały wianki na wodę i patrzyły, w którą stronę popłynął. Z tej strony miał nadejść wkrótce przyszły mąż – tłumaczy tradycję Svieta. – Ja też jeszcze nie mam męża i popatrzę, gdzie popłynie mój wianek po stawie. Czy mąż będzie z Gdańska czy z Sopotu? – dodaje ze śmiechem.

Miejsce pikniku jest nieprzypadkowe. Park jest przy ulicy Kupały, słowiańskiego bóstwa, a nad stawem, do którego zostaną po zmroku wrzucone wianki, stoi pomnik Janki Kupały, wzniesiony z inicjatywy mniejszości białoruskiej w 2007 roku.
– Janka Kupała to klasyk literatury białoruskiej – opowiada Natalia Szyszkina, której mama balsamuje gości wzmocnioną herbatką. – Pisał w pierwszej połowie XX wieku o wyzwoleniu Białorusi, o gnębieniu białoruskich chłopów przez panów, prostym życiu ludzi na wsi.
Natalia mieszka w Polsce od sześciu lat. Od roku pracuje w Gdańsku w amerykańskim banku, wcześniej studiowała w Szczecinie.
– W Gdańsku lepiej mi się mieszka, dobra atmosfera, fajni ludzie – tłumaczy przeprowadzkę. – No i Białorusini się bardziej organizują, choć w obu miastach mieszka ich podobna liczba.
Widać duch Sierpnia ‘80 wpływa też na gdańszczan i imigrantów.

O książkach, nie tylko Janki Kupały, ale przede wszystkim Swiatłany Aleksijewicz chciałaby na dzisiejszym pikniku podyskutować Lenka Janukowicz. Właśnie przeczytała pierwszy raz od czasu szkoły „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” i jest pod wrażeniem. Lena jest jedną z organizatorek dzisiejszego pikniku.
– Nie chcieliśmy ograniczać się tylko do akcji SOLIDARNI Z BIAŁORUSIĄ i zgłosiliśmy do ECS chęć udziału w ZROZUMIEĆ SIERPIEŃ – tłumaczy ich obecność w projekcie. Solidarni z Białorusią to nazwa corocznego festiwalu, organizowanego przez stowarzyszenie Inicjatywa Wolna Białoruś z myślą o wsparciu ruchów prodemokratycznych na Białorusi.
Lenka Janukowicz pochodzi z miasta Homel, gdzie studiowała marketing i pracowała w bibliotece. Po białoruskich wyborach prezydenckich w 2010 roku została wyrzucona z uczelni za udział w demonstracji przeciw sfałszowaniu wyborów. Dzięki Programowi Stypendialnemu im. Konstantego Kalinowskiego dla Białorusinów nie mogących ze względów politycznych studiować w kraju, przyjechała do Polski.
– Najlepsza walka o demokrację jest przez sztukę, kulturę, książki. Musimy trzymać się razem i komunikować z innymi – uważa Lenka.

– Nie mogłam ominąć tej imprezy – potwierdza wpływ kultury na solidarność między narodami Karolina Pacewicz z Żabianki, która wpadła na piknik po sąsiedzku. Jej fascynacja kulturą białoruską zaczęła się od koncertu The Toobes z Mińska, grającego porządnego rocka. Zaprzyjaźniła się z członkami zespołu, poznała ich rodziny.
– To niesamowite, jak chłopak z ostrej rockowej kapeli zaprasza cię do mieszkania starszych rodziców mieszkających w bloku – wspomina.
Później sama organizowałam im koncerty w Gdańsku. Na pikniku spotyka wielu przyjaciół.

Wśród nich Nadzieja Dąbrowska Viarbouskaya z rocznym Leonidem na plecach. Od dziesięciu lat w Polsce, pracowała w korporacji, od 2011 roku do urodzin synka angażowała się w projekt Solidarni z Białorusią.
– Dzisiaj przyszłam tylko upleść kosz i spotkać się z Białorusinami. Cieszę się, że tak dużo nas przyszło, bo Białorusini łatwo się asymilują, albo udają Rosjan. Niedawno poszłam do wegańskiej knajpki, gdzie baristą jest Białorusin. Zagadałam więc po naszemu, a ten mnie pyta, czemu mówię do niego po białorusku? Więc tym bardziej cieszy ta impreza – podkreśla Nadzieja.

Na trawniku parku wyrosły wielkie, ludowe, niebieskie kwiaty ze styropianu, pasą się miniaturowe, również styropianowe żubry, z których deszcz zaczyna zmywać farbę, biegają za hula hop dzieciaki. Na coraz silniejszym wietrze powiewają zawieszone na sznurkach jak pranie, zdjęcia przedstawiające białoruskie życie, miasta i oczywiście naturę.
Na stołach różne przysmaki, świeżo pieczony chleb, ciasta, chłodnik. Rozdawane są przepisy na białoruskie potrawy: grusze w miodzie pa-radziwilausku, dzmuhaucy z twarogiem, mleko makowe, draniki, hraczaniki z grzybami, halubcy z bulbaj, zacierkę.
Trwają kolejne warsztaty – tańca fokstrotu i swingu, śpiewu białym głosem, wyplatania koszy.

– Wyplatanie koszyków to wspaniała sprawa i bardzo bliska Białorusinom – mówi współorganizatorka pikniku Alesya Zholik. – Dlatego zaprosiliśmy pana Mirosława.
Mirosław Kohnert z Nowego Stawu był budowlańcem, ale że zimą budowlańcy się raczej nudzą, nauczył się nowego fachu. I tak plecie już od trzydziestu lat. Choć ma liczną rodzinę, mieszka w ośrodku dla bezdomnych. Całą zimę wyplatał kosze, wiosną sprzedawał je na rynku w Kwidzynie.
– To niesamowity człowiek – mówi Rafał Wrzeszcz, partner Alesi Zholik, który przywiózł na piknik kosze pełne chlebów wypiekanych według własnej receptury na liściach chrzanu i kapusty. – Poznałem go na rynku w Kwidzynie i zamówiłem kosze na moje chleby. Mirek nie pije i odkłada na adwokata, żeby udowodnić, że niesłusznie siedział rok w więzieniu. Chciałem mu pomóc.
Twarde, opalone dłonie z tatuażami szybko splatają ze sobą zielone, giętkie witki.
– W sierpniu 1980 pracowałem jeszcze na budowie w Kwidzynie – wikliniarz wspomina festiwal Solidarności. – Docierało do nas oczywiście, co się działo w Gdańsku, ale miałem dużą rodzinę i nie było czasu na politykę.
Dziś cieszy się, że jest tu razem z Białorusinami, którzy na swój Sierpień jeszcze czekają.

Zmierzcha. O dach namiotu chroniącego stoły z jedzeniem deszcz wybija rytm, szumią liście na drzewach i porywają do kupalnego tańca kasztanowe włosy i kwiaty na wianku Ulyany Hedzik, której przejmujący biały głos rozchodzi się po polanie, jak śpiew syreny.
– Biały śpiew jest jasny, przenikliwy i prosty. To krzyk wydobywający się z wnętrza, z głębi, ludowy śpiew, który musiał być głośny, bo był śpiewany na polu i w gwarnych miejscach – tłumaczy na warsztatach solistka poznańskiego zespołu Ulyana Ethno Quintet, łączącego białoruski folk z jazzem. I intonuje świąteczną piosenkę. – Kupalinka, kupalinka, / Tciomnaja noczka, / A dziesz twaja doczka? / Moja doczka u sadoczku… / Kwiteczki rwe, / Wianoczki wzwiwaje…
Dziewczyny owinięte czerwonymi kocami ruszają z wiankami nad staw. Oficjalnie piknik się kończy, ale Noc Kupały trwa.

tekst i fotografie: Przemysław Kozłowski

 

Galeria foto