Warning: mkdir() [function.mkdir]: No such file or directory in /includes/Core/AdoDB/adodb5/adodb.inc.php on line 1735

Warning: mkdir() [function.mkdir]: No such file or directory in /includes/Core/AdoDB/adodb5/adodb.inc.php on line 1735

Warning: mkdir() [function.mkdir]: No such file or directory in /includes/Core/AdoDB/adodb5/adodb.inc.php on line 1735
Europejskie Centrum Solidarności

OLIWA

MARZENIA O GDAŃSKU PRZY WSPÓLNYM STOLE
25/07/2017


Spotkali się w oliwskiej Paszczy Lwa. Wśród soczystej zieleni otaczającej zastawione przysmakami stoły, przy akompaniamencie śpiewu ptaków i kwakania kaczek, rozmawiali o tym, jak działać, by w Gdańsku wszyscy czuli się dobrze i równo traktowani. Utopia? Nie, bo gdy ludzie dobrej woli spotykają się w takich okolicznościach, świat od razu staje się lepszy.

Jedną z inspiracji oliwskiego spotkania w ramach projektu ZROZUMIEĆ SIERPIEŃ była kanadyjska kampania społecznościowa #eattogether, oparta na przekonaniu, że nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne jedzenie.
Do stołu w Oliwie zaprosiły Gdańska Rada ds. Równego Traktowania, Fundacja Wspólnota Gdańska oraz Europejskie Centrum Solidarności. A o dobry nastrój gości zadbała ekipa Paszczy Lwa, położonego nad Stawem Młyńskim, popularnego miejsca spotkań, ognisk, koncertów, warsztatów, gier planszowych i wielu innych aktywności.
– Częstujcie się, tu są gołąbki wegańskie z kaszą gryczaną, a tu tradycyjne – oprowadza wokół stołów Hanka Werdenowska, mama Jakuba, któremu pomaga prowadzić lokal. – Jest też chłodnik z jajkiem, naleśniki ze szpinakiem i fetą, a na słodko z twarogiem. I placki ziemniaczane z sosem mięsno-warzywnym.
Smakołyki przynieśli też goście.
– To wszystko dla nas? – zachwyca się na wejściu Izabela Morska, doktorka Instytutu Anglistyki i Amerykanistyki UG oraz działaczka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado. – Absolutne wspaniałości!

Nagle gwar biesiadników przerywa głośne ryczenie: Rauuuu! Rauuuu!
Ale to nie zawieszony nad barem lew z grzywą splecioną w rastamańskie dreadloki. To gości wita prezes fundacji Wspólnota Gdańska Andrzej Stelmasiewicz, z siwą zresztą już czupryną, godną sędziwego lwa.
– Wiecie kto tak ryczy? Gdańskie Lwy! Też sobie ryknijcie. To oczyszcza! – instruuje.
– Ryczeliśmy przez ostatnie kilka dni pod sądem – śmieją się ludzie, nawiązując do protestów pod sądami w całej Polsce przeciw rządowej reformie.
Andrzej Stelmasiewicz cieszy się, że jego fundacji udało się zrobić coś ciekawego razem z Gdańską Radą ds. Równego Traktowania i z Europejskim Centrum Solidarności.
– Leży mi na sercu sprawa imigrantów – mówi. – Ale co z tego, że leży? Trzeba coś robić! Razem!
Marzą mu się cykliczne imprezy w Oliwie przybliżające kulturę mniejszości narodowych mieszkających w Gdańsku.

Anna Miler proponuje dwuminutowe rozmowy na różne tematy pomiędzy nieznającymi się osobami. O czym rozmawiamy? Co lubię w mieście, jakie miejsca są w Gdańsku dla mnie ważne, jakie gdańskie wartości są dla mnie istotne, co chcę zrobić dla Gdańska, co bym zrobiła, zrobił, będąc prezydentem Gdańska…

O ważnych miejscach rozmawiają Ewa Wolska z Lidią Makowską.
– Jestem z Brzeźna, gdzie mamy dużo problemów z młodzieżą, jak śmiecenie, wulgaryzmy. Dlatego tu jestem – mówi Ewa. Chce poznać możliwości polepszenia sytuacji w swojej dzielnicy.
– A ważnym miejscem dla mnie jest Paszcza Lwa – dodaje. – Tu, po niedzielnych treningach psich zaprzęgów znajdujemy ze znajomymi wytchnienie.
Dla Lidki Makowskiej, radnej dzielnicy Wrzeszcz Górny, ważna jest jej dzielnica.
– Gdy zaczynałam kilka lat temu działać w radzie, myślałam, że Wrzeszcz będzie się pięknie rozwijał, jak stare kwartały wielu zachodnioeuropejskich miast. Ale tak nie jest, bo brakuje systemowych narzędzi.

Student architektury Tomek Sroczyński przyszedł na spotkanie, bo interesuje go socjologia architektury. W swojej pracy dyplomowej postuluje m.in. tworzenie na osiedlach mieszkaniowych przestrzeni dialogu, gdzie każdy będzie mógł porozmawiać z każdym i o wszystkim, bo rozmów w mieście i pomiędzy pewnymi grupami społecznymi brakuje.
– Istotną dla mnie wartością Gdańska jest jego historia – mówi poznanemu właśnie Tomaszowi Snarskiemu. – Również ta najnowsza historia kultury, jak narodziny punka w Rudym Kocie, powstanie Kolonii Artystów w Stoczni Gdańskiej. I to, że tak łatwo jest wejść w gdański świat sztuki.
Dla Tomasza Snarskiego, adwokata i nauczyciela akademickiego, ważne są małe ojczyzny, traktowane w Gdańsku na poważnie.
– Wychowałem się w Letnicy, gdzie mieszka dwa tysiące ludzi i wszyscy się znają. Tam jest silne poczucie wspólnoty lokalnej. W takich dzielnicach, jadąc do centrum miasta, mówi się: jadę do Gdańska – opowiada. – Chcemy zaproponować pozytywny świat wartości, którymi będziemy się w Gdańsku kierować. Sprzeciwiamy się aktom przemocy wobec mniejszości w mieście Solidarności.

Tymczasem przy stołach w ogrodzie Paszczy Lwa, nakrytych wielkimi mapami z podziałem administracyjnym Gdańska, zasiadły kilkuosobowe grupy. Rozmówcy mają opowiedzieć o sytuacjach, w których znaleźli się w nowym miejscu i gdzie, pomimo początkowej niepewności i obaw, zostali dobrze przyjęci.
Marcin Gerwin z Sopotu, który bardziej angażuje się w życie społeczne Gdańska niż swojego miasta, opowiada o kryzysowej sytuacji w podróży. Będąc w jakimś odległym zakątku Anglii nie mogli ze znajomymi znaleźć noclegu. Snuli się po nowym miejscu jak cienie, zmęczeni i zniechęceni. Gdy stali zrezygnowani na ulicy, nie wiedząc w jakim kierunku się ruszyć, wyszła do nich dziewczyna, która spostrzegła ich przez okno lokalnego pubu. Widzę, że jesteście zagubieni, powiedziała: „Chciałabym wam pomóc”.
Przy jednym stole z Marcinem siedzi Izabela Morska, która założyła na amerykanistyce Pracownię Badań nad Literaturą i Kulturą Żydowską, bo uważa, że im więcej w Gdańsku różnorodności religijnej i kulturowej, tym lepiej. Ona też chce się podzielić doświadczeniem z podróży, ale bynajmniej nie wakacyjnej. W latach 80. była uchodźczynią polityczną we Francji. Ośrodek dla uchodźców, do którego trafiła, mieścił się na głuchej wsi, gdzie brakowało pracy. Miejscowi sprzeciwiali się otwarciu ośrodka.
– Był antagonizm i napięcia między autochtonami a uchodźcami. Ale były też jasne reguły. Ile miesięcy trzeba czekać, ile pieniędzy się dostaje – opowiada Izabela. – Oprócz spontanicznej serdeczności, która może pomóc, potrzebny jest też klarowny system. Jasne reguły dają poczucie bezpieczeństwa.

Anna Miler, członkini Rady ds. Równego Traktowania i jednocześnie pracownica fundacji Wspólnota Gdańska, podsumowuje dwie godziny intensywnych rozmów i wspólnego biesaidowania:
– Okazuje się, że potrzebne są miejsca spotkań do integracji. I my to od razu tu dziś realizujemy!
– Ale żeby przyciągnąć ludzi, musi być jedzenie i muzyka – śmieje się ktoś z uczestników.
Anna cieszy się, że przyszło sporo osób z zewnątrz, nie tylko członkinie i członkowie Rady i ich znajomi, bo we własnym gronie spotykają się często. Mówi, że cele dzisiejszego spotkania były różne. Usłyszeć pomysły gdańszczan na ulepszenie miasta i radzenie sobie z dyskryminacją, dać ludziom poczucie wpływu na politykę miasta, zapoznać ich z członkami rady. Bo często, kiedy ktoś ma problem, to obawia się zwrócić o pomoc do nieznanych ekspertów i specjalistów.
Choć Ania nie może pamiętać Sierpnia ’80, bo urodziła się pięć lat później, to żyje jego ideami. Jej tata, który strajkował w Stoczni Remontowej, opowiadał córce po latach o tamtym czasie. Dla niej bohaterkami są Alina Pienkowska i Anna Walentynowicz. Pisze o nich artykuły, oprowadza zwiedzających po Stoczni Gdańskiej szlakiem kobiet, sprawdza nowe wydawnictwa, czy nie pomijają roli kobiet w strajku.
– Dziś też była dobra energia między ludźmi, którzy otworzyli się i dzielili osobistymi doświadczeniami. To również wymaga odwagi – podkreśla Anna i wraca do stołu wciąż nakrytego pysznymi potrawami, by dalej toczyć rozmowy.

Tekst: Przemysław Kozłowski
Zdjęcia: Dawid Linkowski / Archiwum ECS

Galeria foto